poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 9.

- No to może powiedz mi, czy ci się podoba, tylko szczerze. - zaproponował chłopak. Do oczu Sam zaczęły napływać łzy szczęścia.
- Ross... Paryż jest na pierwszym miejscu, gdzie zawsze chciałam pojechać... Ross, ja nie wiem, jak ja ci to wynagrodzę. - wtuliła się w siedemnastolatka, mocno. Z jej oczu wypłynęła kolejna porcja łez.
- No już, nie płacz, bo jeszcze pomyślą, że płaczesz z innego powodu. - otarł łzy nastolatki i zaprowadził na najwyższe piętro wieży Eiffla.
- Jej, ale tu pięknie... - powiedziała podziwiając widok.
- Mam coś dla ciebie, tylko zamknij oczy. - poprosił, co też uczyniła. podszedł do pleców dziewczyny i założył wisiorek na szyję Sam. Otworzyła oczy i spojrzała na podarunek i odwróciła się do chłopaka.
- TOGETHER. A gdzie reszta? - blondyn wyciągnął spod koszulki drugą połówkę serca.
- FOREVER. Podoba ci się? - zapytał chłopak.
- Bardzo, jesteś kochany. - wzruszyła się ponownie.
- Staram się. - chwilę stali wtuleni w siebie nawzajem, gdy chłopak pocałował nastolatkę. Dziewczyna nie opierała się, po prostu to owzajemniła. Ludzie, którzy stali wraz z nimi na tym samym piętrze, zaczęli gwizdać i wiwatować. Para zeszła z budowli i ruszyli w stronę parku. Szli w ciszy trzymając się za ręce nasłuchując wieczornego ćwierkania ptaków, w końcu jest tam inna strefa czasowa. Razem wrócili do hotelu i zaczęli się rozpakowywać. Zajęło im to około 20 minut, gdy była 19.55. Postanowili pójść na kolację do hotelowej restauracji. Oboje zamówili sobie posiłek a po chwili dania były już na stole. W czasie spożywania posiłku do restauracji wbiegł mały chłopiec, a za nim rozbawiona matka. Maluch zaczął biegać między stolikami, pod stolikami przy których siedzieli inni goście. Podbiegł do krzesła Sam i wdrapał się na pustą przestrzeń między plecami dziewczyny, a oparciem, jednocześnie ciągnąc szesnastolatkę za włosy. Następnie podbiegł do krzesła Ross'a, tylko zamiast ciągnąc za włosy, pociągnął blondyna za koszulkę, dusząc chłopaka.
- Przepraszam, można? - powiedzieli jednocześnie Ross i Sam w stronę śmiejącej się rodzicielki chłopca. Wielce oburzona kobieta podeszła do chłopca i wyszła z nim z restauracji.
- No jak można patrzeć i śmiać się, kiedy twoje dziecko tak robi. - mówiła Sam.
- Wypadałoby chociaż przeprosić... - dodał blondyn. Dalej kończyli posiłek w ciszy. Po kolacji wrócili do pokoju. Ross poszedł do kuchni i wygrzebał z szafki paczkę chipsów i colę. - Może obejrzymy film? Ty wybierasz! - zachęcił.
- Okej. - dziewczyna podeszła do szafki z płytami i wybrała jeden z nich. Płytę włożyła do odtwarzacza i rozsiadła się na kanapie tuż obok Ross'a. Film się skończył i Sam postanowiła się iść wykąpać. W piżamie już poszła do sypialni i ułożyła się wygodnie na jednej połowie. Chwilę później Ross przyszedł do nastolatki i położył się obok i ciągle się patrzył na skrępowaną szatynkę. - Co mi się tak przyglądasz? - zapytała po długiej ciszy.
- Śliczna jesteś, wiesz? - skomplementował.
- No, słucham. O co chodzi?
- Nic, po prostu jesteś śliczna. - powtórzył.
- To jest jakaś paranoja. Tutaj jest północ, a w Miami jest dopiero szósta wieczorem. I jak my teraz zaśniemy? - powiedziała.
- Nie mam bladego pojęcia. W życiu tak wcześnie nie zasnę. Wiesz co, może zadzwonimy do Miley i Rikera?
- Okej. To ja zadzwonię do Miley, a ty do Rikera. - powiedziała łapiąc za telefon i wychodząc na taras.
** rozmowa telefoniczna **
- Hej Miley. Jak tam u was?
- Dobrze. U Rikera wszystko już sprawdzili. Nie ma urazów wewnętrznych. Rano go wypiszą. A jak tam u was? Gdzie cię zabrał?
- Zgadnij.
- Nie mam pojęcia, mów!
- Zrobiliśmy sobie wycieczkę do... Uwaga uwaga... Do Paryża!
- Nie gadaj! Ty farciaro! Byłaś na wieży Eiffla?
- Tak, widok przepiękny. Tylko najgorsze jest to, że tutaj jest teraz północ...
- No, to słabo. A w jakim hotelu mieszkacie?
- Pięciogwiazdkowy, ale nazwy za nic nie wymówię.
- A jak pokój?
- No wielki apartament.
- No a jakoś szczegółowo?
- Apartament małżeński.
- MAŁŻEŃSKI? Ale, że niby... Awww...
- Taaak. No nic, muszę kończyć. Paaa.
- Paaa...
** w tym samym czasie **
** rozmowa telefoniczna **
- Hej braciszku, jak tam zdrowie?
- Świetnie. Jutro mnie wypiszą. I co, teraz mi powiesz, gdzie was wyniosło?
- Eeee... Do Paryża.
- Do Paryża? No, braciszku! Postarałeś się!
- No, a gdzie ty chciałeś zabrać Miley? Obiecuję, że nie powiem.
- Na pewno?
- Na 1.000%.
- Okej. Chciałem ją zabrać do Egiptu. Mówiła mi, że lubi się o tym uczyć, więc chcę jej zrobić taką małą niespodziankę. Tylko nic nikomu nie mów!
- No a Sam chociaż mogę?
- Ale tylko jej! I żeby nie mówiła Miley!
- Okej, okej. Nikomu więcej nie powiem. To nara.
- Nara.
W tym samym czasie do pokoju weszła Sam.
- I co tam u Rik'a? - zaczęła.
- Nic, jutro go wypiszą.
- Wiem, Miley mi mówiła. A Riker coś ci jeszcze mówił?
- Powiedział, gdzie chce zabrać Miley. - dziewczyna natychmiastowo zaciekawiła się.
- Gdzie? Co powiedział? No mów! – powiedziała Sam, a na ostatnie słowa złapała mnie za przedramiona.
- Ale obiecaj, że jej, ani nikomu więcej nie powiesz! Rik pozwolił mi powiedzieć tylko tobie! - mówił, w pełni ufając swojej dziewczynie. - Jeśli komuś powiesz, on mnie zabije!
- Obiecuję, że nikomu nie powiem! Jeśli komuś powiem, dam ci odciąć sobie mały palec! - przyrzekła, pokazując mały palec prawej ręki.
- Nie, no. Bez przesady. Wystarczy obietnica. - powiedział, wyciągając mały palec prawej ręki, w celu złożenia obietnicy ‘na paluszek’.
- Obiecuję. - powiedziała uśmiechając się i jednocześnie łapiąc palec chłopaka swoim. - No, to teraz mi powiedz.
- Riker. - przedłużał, wzbudzając większą ciekawość ze strony Sam.
- Mów dalej...
- Chciał. - mówił przerwami.
- Co chciał?! - denerwowała się.
- Zabrać. Miley. - przeciągał.
- Zabrać Miley, gdzie?! - zaniecierpliwiła się.
- Do. - przeciągnął ze swoim zwycięskim uśmieszkiem.
- No do cholery, gdzie?! - powiedziała Sam naprawdę zdenerwowana.
- Nie gorączkuj się tak. Jeszcze kogoś obudzisz! - powiedział kompletnie nie na temat.
- Okej, okej. No gdzie ją chciał zabrać? - zapytała nieco spokojniej.
- Riker. Chciał. Zabrać. Miley. Do... Uwaga, uwaga... Do... EGIPTU! - powiedział.
- Awww, Miley kocha Egipt! - powiedziała.
- Zazdrościsz jej? - zapytał.
- Nie, no co ty. Egipt jest fajny, ale dla mnie Francja najlepsza. Zwłaszcza Paryż.
- Wiedziałem, że spodoba ci się taka wycieczka. No, skoro nie zaśniemy, to może coś oglądniemy? - zaproponował.
- Dobry pomysł. Teraz ty wybierz coś fajnego. - powiedziała, po czym poszła podłączyć komórki, a Ross wybrał jakiś fajny horror i włączył płytę do odtwarzacza. Seans się zaczął. W pewnym momencie pojawiła się klasyczna melodia z horroru, a kilka sekund później ktoś zapukał do drzwi. Oboje podskoczyli, a Ross spojrzał na zegar wiszący na ścianie i szybko wyłączył telewizor i poszedł otworzyć.
- Dobhy w... - mówiła recepcjonistka z francuskim akcentem. Nie dokończyła, gdyż dostrzegła, że chłopak stoi tylko w różowych bokserkach. Szybko schował się za drzwiami pozostawiając jedynie głowę na widoku. - ... wieczóh, Pan Hoss Lynch?
- Tak, o co chodzi?
- Ktoś do pana dzwoni, mówi, że to pilne. - oznajmiła, chłopak zdziwił się trochę, bo nikt nie wiedział o wyjeździe.
- Eee... Mogła by pani chwileczkę poczekać? - zapytałem.
- Oczywiście. Kiedy pan będzie gotów, phoszę przyjść do hecepcji. - powiedziała, po czym odeszła w stronę windy, a pół nagi blondyn pobiegł do sypialni po ubrania.
- Stało się coś? - zapytała Sam.
- Ktoś do mnie zadzwoni. Tylko jestem ciekaw, kto wiedział o naszym wyjeździe, i w jakim hotelu jesteśmy. - powiedział, ubierając spodnie, a zaraz potem swoje czarne skate’y.
- Nie zamierzasz założyć koszulki? – zapytała zdziwiona Sam, gdy zauważyła wychodzącego chłopaka z sypialni bez koszulki.
- A co, wstydzisz się mnie? Po za tym, chcę pokazać tym paryżaninom, że amerykanie też potrafią o siebie zadbać. - powiedział, uśmiechając się i wychodząc. Poszedł do windy i wcisnął przycisk prowadzący na parter. Nagle na drugim piętrze zatrzymała się winda. W otwierających się drzwiach ukazała się dziewczyna. Gdy zauważyła chłopaka, lekko się zdziwiła, a potem uśmiechnęła się pod nosem i weszła. Widział w lustrach, że dziewczyna spoglądała na nastolatka co chwilę. W końcu winda się zatrzymała. Wyszedł i poszedł do recepcji, gdzie czekała recepcjonistka.
- Phoszę bahdzo. - podała słuchawkę.
** rozmowa telefoniczna **
- Halo?
- No gdzie ty do cholery jesteś?
- Anne? Skąd wiedziałaś, gdzie jestem?
- Mam swoje źródła. To swoją nową pannę do Paryża zabierasz, a mnie to nawet do Chorwacji zabrać nie chciałeś!
- Miałem swoje powody. A tak na serio, co chciałaś?!
- Jeśli nie wrócisz, to tego gorzko pożałujesz.
- Grozisz mi?
- Nie grożę, tylko mówię, żebyś wrócił, albo ta twoja panna tego pożałuje. Mówię poważnie. Będę czekać jutro o 19.00 w kawiarni obok centrum handlowego. Przemyśl to. Dobrze ci radze. Na razie.
"O, matko. Anne to była moja najgorsza dziewczyna. Cieszę się, że z nią zerwałem." - pomyślał Ross.
- Mam do pani małą prośbę. Niech pani nie odbiera więcej od tego numeru. - powiedziałem.
- Dobrze. Dobhanoc, panie Lynch. - powiedziała, na co poszedł do windy. Jechał sam. "Na szczęście. To krępujące, kiedy jakaś dziewczyna się uporczywie na mnie patrzy." - stwierdził. Poszedł do pokoju.
- Kto dzwonił? - zapytała Sam.
- Nikt ważny.
- A tak konkretniej?
- Rocky. Gadał jakieś głupoty, że z mojego pokoju zrobi sobie garderobę, jeśli mnie nie ma w domu. - skłamał.
- Brat jest dla ciebie nie ważny?
- Nie w tym sensie. Jest dla mnie ważny, bo to oczywiste, to mój starszy brat. ‘Nikt ważny’, chodziło mi o to, że dzwonił bez żadnego poważnego powodu.
- Rozumiem. - powiedziała, kiwając lekko głową. Trochę mu było głupio, że ją okłamał, ale nie miał wyboru. Nie chciał jej teraz o niej mówić. Wszystko w swoim czasie.
- Teraz to może już chodźmy spać, bo jest 4.00 nad ranem. - na te słowa Sam poszła do sypialni, a chłopak poszedł zdjąć ciuchy, w których był w recepcji. Jeszcze przed spaniem spojrzał na ekran mojej komórki. Sms. Od Anne.
„Przemyśl to skarbie. To do jutra.”
W ogóle nie przejął się tą wiadomością. Po prostu odpisał obojętnie.
„Nie mów do mnie ‘skarbie’. Dobrze wiesz, że nie jesteśmy już razem. Nie pisz do mnie.”
Chłopak miał już dość naciskania z jej strony. Ona dobrze wie, że do niej nie wróci. Mimo to, nadal chce się umówić i myśli, że tym razem się uda. Jej to się już nigdy nie uda. Podłączył z powrotem telefon do ładowarki i poszedł spać.

Hej heeej, w końcu go napisałam ;) wybaczcie, że nie dodałam go wczoraj, ale naprawdę nie mogłam, przepraszam. Tak więc dodaję go dzisiaj, mam nadzieję, że jest fajny i że będziecie go z chęcią komentować. A właśnie, teraz druga rzecz: Chcę Wam jakoś wynagrodzić te wszystkie opóźnienia, więc wymyśliłam, że jutro (wtorek, 30 lipca) dodam mały bonus z konkursem, gifami zespołu i zdjęciami członków. A co do konkursu, osoba, która jako pierwsza odpowie poprawnie na jak najwięcej pytań, dostanie ode mnie 3 zdjęcia swojego ulubionego członka zespołu plus dedykacja. Osoby, którym także udało się odpowiedzieć na wszystkie pytania, otrzymają ode mnie jedno zdjęcie z dedykacją. To jak idziecie na taki układ?
acha, jeszcze piosenka ;)
~Pattie

4 komentarze:

  1. Genialny rozdział.
    Suuper...Awww...zabrał ją do Paryża.
    Grr...Anna
    Już nie mogę się doczekać jutra i następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozidział świetny =] Ciekawe jak będzie z tą całą Anne...O.o

    Jutro zapewne przez cały czas będę sprawdzać twojego bloga ^.^

    Czekam na następny rozdział =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział rewelacyjny :) Fajnie że wprowadziłaś byłą dziewczynę Rossa. Matko Paryż, Apartament małżeński, wygląda że Ross nieźle się zakochał. Czekam z niecierpliwością na następny.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Taka zasada: Czytasz- komentujesz! Dziękuję ;*