poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 7.

Blondyn wyszedł z domu Sam i ruszył swoim samochodem do własnego domu. W środku była Rydel, Ell i Rocky. Chłopak próbował wejść po cichu do domu tak, żeby nikt go nie zauważył.
- No co tam braciszku? - krzyknął Rocky uśmiechając się głupawo, gdy chłopak stał przy schodach.
- Nie powinno cię to obchodzić. - mówił biegnąc po schodach. Wszedł do swojego pokoju. Po szybkim odświeżeniu, założeniu czystych ciuchów siedemnastolatek otworzył szafkę i wyciągnął ze środka kwotę dwóch tysięcy dolarów. Zbiegł z góry i jeszcze szybciej wybiegł do samochodu, po czym odjechał w stronę centrum handlowego. Droga zajęła mu około 10 minut. Zostawiwszy samochód na parkingu, wbiegł do środka pasażu. Wszedł do APART'u. Zaczął przeglądać szklaną szafkę z biżuterią. 'Dziewczyny lubią błyskotki, chyba.' - pomyślał. Nagle jego wzrok przykuły dwa wisiorki złączone w kształt serca.
- W czym mogę panu pomóc? - spytała sprzedawczyni pracująca w sklepie.
- Emm, poproszę te wisiorki. - poprosił, a ekspedientka wyciągnęła ów biżuterię zza szklanej wystawy i zaniosła go do kasy w celu zapakowania.
- Wisiorki są z najprawdziwszego srebra. Są bardzo wytrzymałe, więc zerwanie się, czy połamanie będzie mało prawdopodobne. Jednak gdyby coś się z nimi stało, mają gwarancję trzech lat. - zapewniła.
- Ile płacę?
- Tysiąc dwieście dolarów poproszę. - nastolatek wyliczył i wręczył kwotę kobiecie, po czym wyszedł od jubilera do samochodu. Zakup spakował głęboko do bagażnika i ruszył do domu Sam.
- No nareszcie, zaraz wychodzimy. Gdzieś ty był!? - wypytywała Sam.
- Eee... no... ja... ja... Ja byłem w domu! - starał się wybrnąć z sytuacji.
- Jesteś pewien, bo się wahasz...
- Na 100%.
- Ross, już dłużej się nie dało? Coś ty tam robił?
- To i tamto... Okej, okej, przepraszam. - chwilę później wszyscy byli gotowi i ruszyli w stronę parku. W połowie drogi do czwórki podbiegł mały chłopiec z małym plastikowym pistolecikiem.
- Pif paf! - wycelował w stronę Riker'a, który udawał, że chłopiec go postrzelił, a chłopczyk pobiegł z powrotem, a czwórka szła dalej. Kilka minut później znaleźli się pod budynkiem kina.
- To na jaki film idziemy? - zaczął Riker. - Może jakiś horror? Nie, co ja gadam. Dziewczyny pewnie będą chciały iść na jakąś komedię romantyczną, albo melodramat, mam rację?
- A teraz cię zaskoczę i powiem, że mogę pójść na horror. A ty, Sam? - rzuciła Miley.
- To masz dwa zaskoki. Ja też pójdę. - zgodziła się.
- To może 'Trust'? Albo nie. On jest nudny, ostatnio na nim byłem. O, wiem, na co pójdziemy. Na 'Piła Mechaniczna'('Texas Chainsaw'). A co najlepsze, jest w 3D! - zaproponował Ross. Wszyscy się zgodzili. Kilka minut później rozpoczął się seans. Faktycznie, film wciągnął całą czwórkę tak, że sami zapomnieli o Bożym świecie. Z transu obudzili się dopiero wtedy, kiedy film się skończył a rozpoczęły się napisy końcowe. Sceneria zakończyła się, więc pary zdecydowały się pójść na pizzę. Każdy opowiadał jakieś śmieszne lub nietypowe sytuacje. Zamówienie zostało zrealizowane, a Riker o czymś opowiadał. Chwilę później posiłek leżał na stole, a wszyscy zaczęli jeść. Po zjedzonej potrawie Miley zaczęła opowiadać co innego. Sam na chwilę przestała słuchać i spojrzała kątem oka na stolik w drugim końcu pizzerii. Ujrzała Lucas'a z jakąś śmiejącą się dziewczyną. Niby się tym nie przejęła, ale szkoda jej było tej dziewczyny. Gdy byli razem, zawsze siedzieli przy tamtym stoliku. Zaczęły wracać wspomnienia. Chciała jak najszybciej o nich zapomnieć, lecz nie umiała. Jej oczy się zaszkliły i wypłynęły z nich słone krople.
- Co się stało? - zapytał rozbawiony Ross, jednak spoważniał, gdy zauważył mokre policzki szatynki. Odwrócił głowę w stronę, gdzie patrzała Sam. Wstał od stolika i ruszył w ich stronę.
- Co, znalazłeś sobie nową pannę, żeby za ciebie płaciła? Nie wystarczy ci, jak bardzo skrzywdziłeś Sam!? - mówił z obrzydzeniem.
- Emm, misiu, o co mu chodzi? - zapytała zdziwiona towarzyszka Lucas'a.
- Nie mam pojęcia. Może wyjdziemy? - speszony zwrócił się do Ross'a.
- A po co? Niech ona się wszystkiego dowie! Hej, jestem Ross. Widzisz ją? - wskazał na Sam. - To moja dziewczyna, wcześniej chodziła z Lucas'em. Wykorzystywał ją. Zawsze za niego płaciła. Założę się, że jeśli bym do was nie przyszedł, to ty byś zapłaciła za dzisiaj. On by powiedział, że zapomniał portfela, a potem to byłoby tak, że ty byś zawsze za niego płaciła. Tamta trójka może ci to potwierdzić. Sam, Miley, Riker! Chodźcie na chwilę! – podeszli, jak prosił. Sam już pozbierana zaczęła mówić.
- No proszę, jeszcze dzisiaj przed południem błagałeś mnie, żebym do ciebie wróciła, taki byłeś biedny, a ty już znalazłeś sobie nową pannę z kasą, żeby za ciebie płaciła? - powiedziała oburzona. - Jeśli z nim chodzisz, lepiej zerwij, jak chcesz zachować kieszonkowe na własne zachcianki. Dobrze ci radzę, wiem coś o tym.
- To prawda, Lucas? - zapytała z nadzieją, że to nie jest prawda.
- Eee... ja... no... ten... yyy... - spanikował. Dziewczyna widocznie znała już jego wadę - nie umie kłamać. Wstała i uderzyła chłopaka z liścia. - Tess! Zaczekaj! - pobiegł za nią, jednak po chwili wrócił. - Słuchaj, Ross, czy jak tam cię zwą, czego ty do jasnej cholery ode mnie chcesz?!
- Czego? Ty naprawdę nie wiesz?! - rzucił z ironią. - A tego, że nie zasługujesz już na żadną dziewczynę! Nie rozumiesz, że one też mają uczucia?! One chcą być kochane, a nie wykorzystywane! Jak ty możesz nazywać siebie facetem?! Prawdziwy facet płaci za kolację, a nie robi jakieś wymówki, że niby 'zapomniał portfela'! Nadal nie rozumiesz, czy mam ci to jakoś inaczej wytłumaczyć?!
- Słuchaj, nudzi mnie to, co do mnie mówisz. Lepiej skończ, bo to co powiedziałeś, mówiłeś do ściany i odczep się ode mnie i od tego co robię! - wykrzyczał, po czym wyszedł.
- Emm, może wracajmy już, robi się ciemno, a kawałek do domu jest. - zaproponował Riker. Wyszli z pizzerii i ruszyli w stronę domu Sam tą samą drogą, co wtedy. Sam miała gęsią skórkę, więc Ross użyczył jej swojej bluzy. Do domu doszli o 23.00. Wszyscy byli zmęczeni, więc od razu poszli spać.
Następny dzień, 5 lipca 2013
Następnego dnia Ross obudził się pierwszy. Wymknął się z pokoju i zbiegł na dół do kuchni. Chłopak wyjął patelnię i przygotował sporą ilość jajecznicy i płatków z mlekiem. Nalał do dzbanka kawy i herbaty. Wyjął z lodówki śmietankę do kawy i postawił wszystko na stole. Następna zeszła Sam.
- Cześć... Zrobiłeś śniadanie? - zapytała zdziwiona.
- Tak, ty zrobiłaś wczoraj śniadanie, Miley obiad, a Riker wczoraj zapłacił za kolację, więc dzisiaj moja kolej. Głodna? – zapytał już dobrze znając odpowiedź. Sam nalała sobie do miski mleka i przysypała substancję płatkami owsianymi i nalała sobie kawy. Blondyn dosiadł się do niej, robiąc to samo. Chwilę później zeszła reszta, dosiadając się do pary.
- Mmmm, Sam, znowu przeszłaś samą siebie! – zawołał Riker, na co Sam wybuchła śmiechem.
- Dzisiaj nie ja je zrobiłam, to Ross. – na te słowa Riker’owi o mało oczy nie wypadły z orbit.
 - Ross? On to zrobił? Nie wiedziałem, że umiesz gotować braciszku! – powiedział zdziwiony Riker.
- To mieszkasz z nim przez 17 lat, i nie wiesz, że umie gotować? – zapytała rozśmieszona Miley.
- No dzięki, brat. – siedemnastolatek skrzyżował ręce na piersi. - A jak Rydel nie było, to kto musiał wstać pierwszy, i zrobić śniadanie?
- Myślałem, że Rocky... – powiedział skołowany Rik.
- Rocky? Błagam cię, on nawet porządnie nie umie zrobić kiślu, nawet, jeśli z tyłu opakowania jest instrukcja. Ratliff może i umie to zrobić, ale on przecież zawsze wstaje ostatni! – wytłumaczył.
- No w sumie fakt... Sorrki braciszku... – przeprosił. – A właśnie, bo z Miley mamy plany... Nie obrazicie się jeśli zrobimy sobie taką małą wycieczkę na 3 dni we dwoje?
- Nie, no co ty. Przecież nie musimy się ciągle trzymać razem... Po za tym to ja też chciałem zabrać gdzieś Sam... – zapowiedział.
- No, skoro Miley jest już ubrana, to my już idziemy. Musimy się jeszcze spakować. To pa!
- Pa! - zawołali chórem Ross i Sam.
- Sam, ty też weź idź. - zapowiedział.
- Ale jedziemy na ile dni? Pytam, bo nie wiem, ile wziąć ubrań. – powiedziała.
- Weź ubrania mniej więcej na 4 dni plus zmiana ubrania w czasie jazdy.
Nastolatka weszła na górę i wyjęła spod łóżka dużą walizkę i wpakowała do środka wszystkie potrzebne rzeczy. Zajęło jej to około 10 minut. Zeszła na dół, gdzie Ross już czekał.
- Gotowa?
- Tak, idziemy?
- Jasne. - powiedział, po czym wziął ze sobą walizkę Sam i odjechali samochodem chłopaka. Sam zadzwoniła do cioci.
** rozmowa telefoniczna **
- Cześć Lily! Jak tam?
- Doooobze. A u ciebie?
- Cudownie. – mówiąc to popatrzałam na Rossa, który uśmiechał się. – Księżniczko, daj mi proszę ciocię Penny, dobrze?
- No doooobze. CIOCIU, SAM DZWONI!
- Cześć, słoneczko! Czy coś się stało?
- Nie, nic się nie stało, tylko chcę ci powiedzieć, że nie będzie mnie w domu przez 5 dni. Więc jeśli byś przyjechała, to nie martw się o mnie.
- Dobrze skarbie. Baw się dobrze.
- Dzięki ciociu. Kocham cię. Pa!
- Ja też cię kocham Sam. Pa!
Tą samą rozmowę odbyła z rodzicami. Oczywiście oni zadawali według nich potrzebne pytania.
** rozmowa telefoniczna **
...
- Ale gdzie jedziesz?
- Tego jeszcze nie wiem. To ma być dla mnie niespodzianka.
- No, dobrze. Ale z kim jedziesz?
- Z... przyjacielem. – na to określenie Ross popatrzał na dziewczynę podejrzliwie, na co Sam zasłoniła słuchawkę ręką.
- Wolę im nie mówić teraz, zwłaszcza przez telefon. Po za tym tata będzie chciał z tobą przeprowadzić powaaaażną rozmowę. Więc lepiej nie teraz.
- Okej.
- Kim jest ten przyjaciel?
- Ma na imię Ross. Nie musicie się bać. Jest bardzo miły.
- Ile ma lat?
- Jest wystarczająco dojrzały, ale nie jest młodszy ode mnie.
- Dobrze. A na ile jedziecie?
- Na 5 dni. Spokojnie, Lily jest u cioci Penny.
- To dobrze. Sam, daj mi na chwilkę tego chłopaka. – powiedział tata, a dziewczyna posłusznie przekazała słuchawkę Ross'owi.
- Witam. Nazywam się Ross Lynch. Jestem... przyjacielem Sam.
- No mam nadzieję. Słuchaj chłopcze, naszej córce ma nie spaść włos z głowy. Nie wiem jakie masz zamiary, ale jeśli skrzywdzisz moją córkę, to słono tego pożałujesz. Rozumiesz?
- Tak, może pan być spokojny. Sam będzie przy mnie bezpieczna.
- John! Nie strasz chłopaka! Pewnie chłopak prowadzi! Nie bądź od razu taki surowy! - powiedziała mama, po czym wyrwała tacie słuchawkę.
- Przepraszam cię bardzo za niego. Po ostatnim chłopaku Sam jej ojciec zaczął być trochę nerwowy. Bawcie się dobrze!
- Dziękujemy, do widzenia.
- Do widzenia!
- Jej, twój ojciec jest trochę przerażający! - powiedział Ross.
- Taaak. Wiem. - odpowiedziała.
Jej, ale mi wstyd... bardzo przepraszam za to, że nie dodałam rozdziału wczoraj... ale wiecie, są wakacje i byłam zajęta, ale dodaję go dzisiaj. Tak więc mam nadzieję, że się podoba i proszę o dużo szczerych komentarzy :D. Aha, zapomniałam, przepraszam, że taki krótki, ale nie mam czasu na napisanie dłuższego, wybaczcie.
a tu moja ulubiona piosenka <3

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny =) Nie mogę się doczekać następnego ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział, Ciekawe gdzie pojadą ;)
    Sorry, że nie pisałam komów do poprzednich 3 postów, ale byłam na wyjeździe i nie miałam czasu czytać blogów :P

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Taka zasada: Czytasz- komentujesz! Dziękuję ;*