środa, 26 marca 2014

Rozdział 17.

Pod rozdziałem jest bardzo ważna notka, przeczytaj ją, gdy skończysz czytać rozdział.

- Ale.. Przecież mówiłeś, że nie musimy się z tym spieszyć.. że nic na siłę! - powiedziała, a z jej oczu wypływały kolejne łzy.
- Ciii. Nie płacz, nie ma o co. Zobaczysz, będzie fajnie.
- Ross błagam, przemyśl to - szatynka zaczęła cicho łkać. Chłopak błyskawicznie ściągnął szorty dziewczyny - przemyślałem wszystko i wystarczy na to jedno słowo- c h c ę. Zrozum, nic Ci nie będzie.
- Proszę Cię.. - nastolatka próbowała się podnieść.
- Nie wysilaj się, nie wstaniesz. Jestem od Ciebie cztery razy silniejszy.
- Przekonamy się? - dziewczyna próbowała podnieść się, użyła więcej siły.
- No i? Aaaaale się podniosłaś. W nagrodę zrobisz to co ja chcę. - Ross złapał ją za nadgarstki, dosyć mocno.
- To boli, przestań.
- To się tak nie rzucaj. - próbowała wstać, jednak blondyn przycisnął Sam do materaca. - Powiedziałem, żebyś się nie rzucała.
- Jeśli mi nie dasz spokoju, zacznę krzyczeć. A wtedy obudzę wszystkich.
- No to co? Wiem, że nic nie zrobisz. Wszyscy wypili sporo, więc nic ich nie obudzi. - dziewczyna otworzyła usta, by zacząć krzyczeć. Chłopak błyskawicznie zamknął je dłonią.
- Jeśli to zrobisz, zrobię się nie przyjemny. - zrezygnowała, po prostu bezkarnie leżała. Zamknęła oczy, a łzy nadal wypływały. - Widzisz, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. A wtedy będziesz zadowolona i będziesz żałować, że tak się opierałaś. - usłyszała, jak brzęczy jego pasek od spodni. Wtedy się na prawdę przeraziła.
- Ross, błagam. Nie rób tego. - szeptała. - Wiesz jak to się nazywa, kiedy ktoś tego nie chce, a druga osoba robi to wbrew jego woli? G w a ł t. To się nazywa gwałt. Właśnie do tego zmierzasz.
- Ależ kochanie. Ja cię nie gwałcę. Ty tego chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jeszcze mi za to kiedyś podziękujesz, zobaczysz.
- Nie! Właśnie, że nie podziękuję, rozumiesz? JA. TEGO. NIE. CHCĘ. Nie mam zamiaru tego teraz robić.
- Ale ja mam zamiar. - powiedział, po czym ściągnął swoje spodnie.
- Ross! Popatrz na mnie! Ja tego nie chcę! I nie mam zamiaru tego robić! Jeśli tego nie rozumiesz, to trudno! Masz mnie puścić!
- Nie puszczę. – powiedział stanowczo.
- W takim razie z nami koniec! Rozumiesz? Jeśli nie rozumiesz, że ja tego nie chcę, to twój problem! Zrywam z Tobą! – powiedziała, po czym złapała za gorset, szybko go zapięła i wybiegła z jego pokoju. "Jak on mógł? Jak on mógł to zrobić?" dziewczyna biła się z myślami.
Otworzyła drzwi, po czym wbiegła na górę do swojego pokoju i zaczęła płakać, aż zasnęła.
** Dom Lynch'ów, oczami Ross'a **
Gdy powiedziała ostatnie słowa i wyszła, ja opadłem na plecy. Co ja zrobiłem? Miała rację. To się nazywa gwałt. Przecież mówiłem, że nie musimy się spieszyć, a teraz do cholery takie coś.
Rano obudziłem się, i od razu złapałem się za głowę. No tak, kac. Tak bardzo dudniła i pulsowała, że nie słyszałem swoich myśli. Na podłodze zauważyłem coś świecącego. Podszedłem i podniosłem, ale ledwo coś widziałem. Zobaczyłem wisiorek. Lewa strona przepołowionego serduszka, na którym pisało: TOGETHER. Wisiorek Sam. Powoli zaczęło mi się wszystko przypominać. Basen, film, impreza, alkohol, dom, mój pokój. Przypomniały mi się załzawione oczy Sam. O matko.. Co ja zrobiłem! Jeszcze chwila i bym ją zgwałcił! Wstałem, szybko się przebrałem i zbiegłem na dół.
- Cześć braci.. Ale gdzie ty się wybierasz? Gdzie Sam?
- Też bym chciał to wiedzieć. Nie czekajcie z obiadem. Ell, biorę twój samochód. - powiedziałem, po czym wyszedłem z domu do garażu, gdzie znajdowały się samochody. Wsiadłem do samochodu kumpla i pojechałem do domu Sam. Wjechałem na podjazd jej domu, zgasiłem silnik i wbiegłem do jej domu. Na szczęście, albo na nieszczęście drzwi były otwarte.
- SAM! Gdzie jesteś? Sam! Proszę Cię! – znalazłem ją w jej pokoju całą zapłakaną. Cała poduszka była czarna od tuszu. – Sam, hej, Sam. Otwórz oczy. – szturchnąłem ją lekko, otworzyła. Gdy mnie zobaczyła, automatycznie odsunęła się ode mnie, zeszła z łóżka i odsunęła się do ściany, jak najdalej ode mnie. Nie dziwię się, w sumie.
- Co ty tu robisz?! - zapytała z przerażeniem.
- Uspokój się. - podszedłem kilka kroków bliżej. – Posłuchaj...
- Nawet się do mnie nie zbliżaj. Słyszysz? Nie podchodź! – krzyknęła.
- Do jasnej cholery, nie krzycz! Wystarczy że siebie nie słyszę! - ogarnąłem się, można tak powiedzieć. - Sam, posłuchaj... ja... wczoraj...
- Co wczoraj?! Co, chcesz powiedzieć, że jest ci przykro, że wczoraj nie byłeś sobą... nie obchodzi mnie to! Nie rozumiesz? Chciałeś mnie zgwałcić!
- Ja wiem... zrozum. Byłem pijany. Nie wiedziałem co robię.
- Ja rozumiem, że byłeś pijany. Ale prosiłam, błagałam tyle razy. A ty nic! Jak grochem o ścianę! Teraz masz nauczkę. Wynoś się z mojego domu!
- Sam... daj mi wyjaśnić...
- Nie. Nie cofniesz tego, co zrobiłeś. Nie wiem, czy ci kiedykolwiek wybaczę. A teraz stąd wyjdź.
- Sam...
- Nie! Wynoś się stąd! Nie rozumiesz?! Zerwałam z tobą! Jesteś dla mnie niczym! Nie chcę cię widzieć! – nie mogłem uwierzyć, że to powiedziała. Wyszedłem z domu zrezygnowany, wsiadłem i pojechałem do domu.
- Znalazłeś ją? - zapytała Rydel.
- Tak. Nie wołajcie mnie na obiad. Nie jestem głodny. Nie przychodźcie. - poszedłem na górę do swojego pokoju i złapałem za telefon. Chciałem zadzwonić do Sam. Nie odbierała. Próbowałem jeszcze raz, jeszcze raz, i jeszcze raz. Po 23 próbie zrezygnowałem. Byłem na siebie wściekły. Przez moją nieuwagę spieprzyłem wszystko. Musiałem się wyżyć. Rzuciłem z całej siły telefonem o ścianę. Rozwaliłem go na amen. Oparłem się o ścianę plecami, usiadłem i schowałem twarz w kolanach. W bezruchu zasnąłem na siedząco. Obudziłem się rano, zszedłem na dół i wziąłem hamburgera z wczoraj i poszedłem na górę. To był mój jedyny posiłek. Usiadłem w swoim pokoju na krześle z gitarą i zacząłem brzdąkać. Potem podszedłem do pianina i zacząłem grać. Zagrałem piosenkę Justin’a Bieber’a – Nothing Like Us i zacząłem śpiewać. Chyba to była moja ulubiona jego piosenka.
...I wish that I could give you what you deserve...
...There’s nothing like us, nothing like you and me.
Together through the storm...
...We were so perfect. Baby I just want you to see
There’s nothong like us, nothing like you and me.
Together with that storm.
There’s nothing like us, nothing like you and me.
Together with that storm...
Z moich oczu wypłynęła łza, jezu co za koszmar. Nie chce mi się żyć, idę spać. Jutrzejszy dzień minął tak samo. Usłyszałem, jak Riker wraca do domu. Słyszałem również, jak Rydel z nim rozmawia. Wbiegł po schodach i wszedł do mojego pokoju.
- Chyba prosiłem, żebyście do mnie nie przychodzili?! - uniosłem się.
- Nie denerwuj się tak. Słucham, co się stało? - dosiadł się do mnie.
- Nie ważne.
- Wiem, że coś się stało. O co chodzi?
- Spieprzyłem wszystko.
- Wszystko, to znaczy co?
- Wszystko, co mnie łączyło z Sam. W jednej chwili straciłem wszystko.
- Ale co się stało? - nastolatek zaczął opowiadać. Riker coraz bardziej nie wierzył w jego słowa. Z oka młodszego wypłynęła łza.
- Ale rozumiem, że nie zrobiłeś tego?
- Nie. Na szczęście nie. Prawie bym rozwalił sobie i jej całe życie.
- Słuchaj, Ross. Z mojeggo punktu widzenia postąpiłeś podle. Zachowałeś się jak kompletny debil. Ale rozumiem. Byłeś pijany. A próbowałeś wyjaśnić?
- Tak, ale nie dała mi dojść do słowa.
- Nie dziwię jej się. Wiesz co, zadzwoń do niej.
- Próbowałem. Nie odbiera.
- Spróbuj teraz, może odbierze.
- To weź pożycz mi swój telefon.
- A nie możesz ze swojego? - pokazałem rozwalony sprzęt.
- Znowu rozwaliłeś telefon? Który to już raz. Drugi, trzeci...
- Piąty. Pierwszy utopiłem w basenie, drugi w prysznicu, trzeci w szklance, czwarty przejechałem deskorolką. Wiem jestem nieodpowiedzialny nie przypominaj. To dasz?
- Tylko spokojnie, i jej nie przerywaj. Powiedz jej prawdę. Liczę na ciebie.
- Dzięki. - wyszedł z mojego pokoju.
** rozmowa telefoniczna **
- Riker?
- Nie, Ross. Słuchaj, nie! Błagam, nie rozłączaj się!
- Dlaczego? Ja cię też błagałam, a ty się tym w ogóle nie przejmowałeś! To czemu mam ciebie słuchać?
- Sam, wiem. Zepsułem wszystko.
- No co Ty.
- Posłuchaj mnie. Chcę wyjaśnić.
- Lepiej nie teraz.
- Dlaczego?
- Jestem u cioci. Po za tym to nie jest rozmowa na telefon.
- Dobrze. No to umówimy się?
- Kiedy?
- Dzisiaj wrócił Rik. Od jutra mamy próby. W zasadzie próby będą przez dwa tygodnie. Może umówimy się 1 sierpnia o 15.00 w kawiarni koło centrum handlowego?
- Okej. Muszę kończyć. Na razie.
- To do zobaczenia.
Tak! Zgodziła się! Pobiegłem do brata oddać telefon.
- Zgodziła się ze mną spotkać. Dzięki.
- Spoko. Tylko tym razem tego nie rozwal.
- Postaram się.
Poszedłem do swojego pokoju i włączyłem telewizję. Leciał ten sam program plotkarski, co wtedy, kiedy wróciliśmy z Paryża.
„Ostatnio gorącym tematem była wizyta Rossa Lynch’a w Paryżu z jakąś tajemniczą dziewczyną. Teraz jesteśmy pewni, że to jego dziewczyna. Trzy dni temu widzieliśmy go na imprezie w najlepszym klubie w Miami z tą samą dziewczyną oraz z całym zespołem R5 oprócz Rikera Lynch’a. Czyżby on również miał dziewczynę? Pamiętajcie, że 28 lipca tego roku R5 zagra wakacyjny koncert. Kto jeszcze nie ma biletu, niech wyśle Sms o treści ‘Bilet’ na numer 6308. Wybrani szczęśliwcy odpowiedzą na kilka pytań, podadzą tytuły hitów zespołu. Jeśli zdobędziecie odpowiednią ilość punktów, otrzymacie bilet z wejściówką za kulisy sceny tuż po koncercie. Powodzenia!”
Już się nie mogę doczekać spotkania z Sam. Ciekaw jestem, czy będzie na koncercie. A może nie ma biletu? Wyślę jej smsa. Wygrzebałem z szuflady zapasowy telefon. Włożyłem kartę z tamtego telefonu. Błagam, zadziałaj! Cisza, cisza, cisza, cisza, cisza........ Tak, działa. Na szczęście!
„Cześć, to znowu ja. Zastanawiam się, czy idziesz na koncert? :)”
Cisza, cisza, cisza, cisza, cisza, cisza, cisza, cisza. Napisałem znowu.
„Jesteś tam? ;c”
„Jestem i nie, nie idę.”
„Dlaczego?”
„Czy ty mnie nie słuchasz? Po pierwsze. Mówiłam, że pojechałam do cioci. Po drugie bilety są już dawno wyprzedane.”
„Dla nas nigdy :)”
„A mógłbyś jaśniej?”
„Dla wykonawców danego koncertu bilety są zawsze. Mogę załatwić bilet dla ciebie i Miley. Jeśli chcesz ;)”
„Nie mogę. Ale zakładam, że Miley pójdzie z chęcią. Wybacz.”
„Nie ma sprawy. Nie musisz chodzić na nasze wszystkie koncerty. To załatwić Miley? :)”
„Jeśli możesz...”
„Jasne. Dla was wszystko! :)”
„Szkoda, że mówisz to dopiero teraz.”
„Ciągle będziesz to pamiętać i mieć mi za złe? Mogłabyś odpuścić.”
„Kiedyś odpuszczę. Ale jeszcze nie teraz. Na razie.”
„Do zobaczenia :)”
Szkoda, że nie idzie na koncert. No, ale trudno. Chociaż Rik’owi się układa z Miley. No tak, nie jest takim palantem, co ja. Ale cieszę się, że mi wybaczy. Mam nadzieję. Wyłączyłem telewizję i poszedłem na dół. Byłem strasznie głodny.
- Ty głupi jesteś, czy tylko udajesz? - naskoczył na mnie Rocky.
- O czym ty mówisz?! - zapytałem. - Przecież nic złego nie zrobiłem!
- Nie udawaj idioty. Coś ty zrobił Sam po imprezie?!
- Ross! Ty nadal nie wiesz, co ty jej zrobiłeś? – wtrąciła Rydel.
- Przecież jej nic nie zrobiłem! - nadal się upierałem.
- Wiesz jak to się nazywa? Gwałt! Rozumiesz, co do ciebie mówię? Zgwałciłeś ją! – te same słowa usłyszałem kilka dni temu z ust Sam.
- Nie zgwałciłem jej! Nie jestem jakimś gwałcicielem! Do niczego nie doszło!
- Tak? Jak miło jest być okłamywanym przez własnego brata. Riker nam coś innego powiedział.
- RIKER! CHODŹ TU! – krzyknął Rocky, a chwilę później na dole ukazał się najstarszy.
- Coś ty im powiedział?! - zdenerwowałem się.
- Ale o co chodzi? – zapytał zdezorientowany.
- Ross się nie chce przyznać do gwałtu - powiedział Ell.
- Jeszcze raz wam mówię. NIE ZGWAŁCIŁEM JEJ!!
- A mógłbyś nie kłamać? – powiedziała Ryd.
- Ale on nie kłamie. Mówi prawdę.
- Ale jak to?! – powiedzieli wszyscy razem.
- Ross jej nie zgwałcił. Do niczego nie doszło, bo w samą porę z nim zerwała. Wszystko przekręciliście, tumany!
- Ale czemu im to powiedziałeś?! – zapytałem zdziwiony, bo nikomu jeszcze naszych tajemnic nie mówił. Wszystko zostawało między nami, aż do teraz.
- Nic im nie powiedziałem. Pewnie Rocky podsłuchał pod drzwiami, kiedy z tobą gadałem. No wiecie, Rocky-gumowe ucho. Zawsze pakuje się w nie swoje sprawy, potem wszystko opowiada przekręcone.
- ROCKY?! – krzyknęliśmy wszyscy razem, znowu.
- No co? Nie można się pomylić? Co ja jakiś robot jestem, że nie mogę się nigdy pomylić?
- Po pierwsze. Czy to jest twoja sprawa? Po drugie. Od kiedy nas uczą, że nie wolno podsłuchiwać, a potem rozgadywać? - powiedziała Ryd, po czym trąciła go mocno łokciem.
- To bolało!
- Należało ci się! Chodź Ross. Odgrzeję ci obiad.
Poszedłem do kuchni za siostrą i usiadłem na wysokim krześle barowym przy wyspie.
- Ty też jesteś na mnie zła? – zapytałem po krótkiej ciszy.
- Jestem na ciebie jednocześnie wściekła i dumna.
- Dlaczego?
- Wściekła jestem dlatego, bo chciałeś skrzywdzić moją przyjaciółkę, a dumna jestem z ciebie dlatego, że chcesz wszystko naprawić. W ten sposób pokazujesz, że ci na niej zależy. A teraz jedz, bo jeszcze jeden dzień, i byś się zagłodził na śmierć.
- To przez to poczucie winy. Po co miałem jeść, skoro skrzywdziłem dziewczynę, na której mi na serio zależy? Według mnie nie zasługuję nawet, żeby oddychać.
- Nie przesadzaj.
- Nie, właśnie nie przesadzam. Nie zasługuję też na takie wspaniale denerwujące rodzeństwo i na taką kochaną siostrzyczkę, jak ty. – rzekłem, czochrając idealnie wyprostowane blond włosy siostry.
- Ross. Dlaczego chciałeś to zrobić? – powiedziała ciepłym i spokojnym głosem.
- Byłem pijany. Nie wiedziałem, co robię. Wiesz jak mama zawsze mówiła. ‘Kiedy facet jest pijany, nie myśli głową, tylko czymś innym.’
- Taaak. Pamiętam, kiedy Riker się pierwszy raz upił.  – oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Z czego się tak śmiejecie? – wtrącił Riker.
- Z twojej 18-stki braciszku. Nam wszystkim dałeś wtedy popalić.
- To może opowiecie mi, bo ja nadal nic z niej nie pamiętam.
- Nie dziwię ci się. Wypiłeś sporo. – zapewniłem.
- W swoją 18-stkę stanąłeś na wyspie, ściągnąłeś spodnie i zacząłeś machać nimi nad głową, potem podszedłeś do lodówki, przytuliłeś ją i zacząłeś ją ślinić. – nagle Ryd i ja wybuchnęliśmy śmiechem, a Riker wytrzeszczył oczy.
- Uważaj, bo ci zaraz oczy wypadną. – powiedziałem do brata.
- Nie, niemożliwe. Wkręcacie mnie.
- Nie. Rocky, Ell! Chodźcie tutaj! – zawołała Ryd.
- Co jest? – zawołali chórem.
- Opowiedzcie Rik’owi jego 18-stkę, bo biedaczyna nic nie pamięta, a nam nie wierzy. – powiedziała siostra.
- No więc stanąłeś na wyspie, ściągnąłeś spodnie i zacząłeś machać nimi nad głową, potem podszedłeś do lodówki, przytuliłeś ją i zacząłeś ją ślinić.
- CO?! – zdziwił się niedowierzanie.
- Niestety czasem prawda boli. – zapewniłem, po czym zacząłem cmokać powietrze denerwując tym brata.
- Ale nie nagraliście mnie?
- Mylisz się, braciszku. Nadal to mamy. I nie mamy zamiaru tego usuwać. Będą dobre wspomnienia. – Rocky poklepał brata po ramieniu.
- O, matko... – odszedł do salonu kompletnie skołowany i rozkojarzony. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Poszedłem do swojego pokoju, położyłem się na łóżku i rozmyślałem patrząc w sufit, aż zasnąłem.
** w tym samym czasie, oczami Sam **
Przestałam z nim pisać, bo nie potrafiłam dalej. Nie mogę. Musiałam skłamać. Po tym, co chciał mi zrobić, ja mam iść i patrzeć jak się świetnie bawi na koncercie?
- Co się stało? – zapytała Miley, która właśnie weszła do salonu.
- Nic. – powiedziałam, pociągając nosem i ocierając łzy.
- No przecież widzę, że coś cię gryzie. No, dawaj. Wyżal mi się.
- Nie chcę ci psuć humoru.
- Nie zepsujesz. No mów. - dziewczyna zaczęła mówić.
- Nie płacz. Ale zrobił to? – zapytała.
- Na szczęście nie..
- Ojej. Nie przejmuj się nim. Musisz odpocząć.
- Miley, ale zrozum. Ja nie chciałam z nim zrywać. Musiałam jakoś zareagować.
- Nadal go kochasz...
- Nawet nie wiesz jak. Nie wiedziałam, co robić. Musiałam. Inaczej potoczyło by się inaczej.
- Rozumiem.
- Umówiłam się z nim.
- Czyli mu wybaczysz?
- Powiedzmy. A jak tam w Egipcie?
- Cudownie. Pięknie, gorąco. Najlepsze wakacje w życiu. 
- A jak tam na rozprawie?
- Dobrze, ale matka nadal nie chce tacie dać rozwodu. Chodź, obejrzymy jakiś film.
Usiadłyśmy na kanapie i szukałyśmy jakiegoś fajnego filmu. Znalazłyśmy komedię „Poznaj naszą rodzinkę”(„Little Fockers”). Był na prawdę śmieszny. Skończył się o 23.30. Poszłyśmy spać. Miley spała u mnie, a ja u rodziców. Śniła mi się noc po imprezie. Tyle, że sytuacja była zupełnie inna. Wszystko działo się tak samo, aż do tego, kiedy tłumaczyłam Ross'owi, że to nazywa się gwałt.

**- Ależ kochanie. Ja cię nie gwałcę. Ty tego chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jeszcze mi za to kiedyś podziękujesz. Zobaczysz.
- Nie! Właśnie, że nie podziękuję, rozumiesz? JA. TEGO. NIE. CHCĘ. Nie mam zamiaru tego teraz robić.
- Ale ja mam zamiar. – powiedział, po czym ściągnął swoje spodnie. Zaczęłam się rzucać. Na nic. Chłopak ściągnął moje szorty.
- Ross... Błagam cię. – łkałam.
- Spokojnie. Nic ci nie będzie. – powiedział, po czym zaczął całować mój dekolt. Czułam się sparaliżowana. Teraz już nic nie mogłam zrobić. Byłam całkowicie bezradna. – Widzisz? Jest znacznie łatwiej, kiedy się tak nie rzucasz. Nie płacz. – otarł moje łzy. – Wszystko będzie dobrze.
- Ross. To nie jest rozsądne. Błagam, przestań.
- Niestety, ale muszę odmówić. Zbyt bardzo się nakręciłem, żeby odpuścić. Moim zdaniem to ty powinnaś odpuścić. Wyluzuj.
- Ross... – rozpłakałam się cicho. – Jesteś pijany. Nie rób tego.
- Jestem zupełnie trzeźwy. – widzę i czuję, że jest pijany. On nie odpuści. Skoro twierdzi, że jest trzeźwy, to niech udowodni.
- Skoro jesteś trzeźwy, to powiedz mi, jak nazywa się serial, w którym grasz?
- Yyyyy... a co to jest jakieś przesłuchanie?!
- Nie. Skoro nie wiesz, znaczy, że jesteś pijany. Puść mnie.
- Nie jestem pijany i cię nie puszczę! Już powiedziałem! Nie puszczę!
- Błagam.. – zrezygnowałam kompletnie. Niech to zrobi. Potem będzie żałował. Wtedy mu na pewno nie wybaczę, jeśli to zrobi. Nie myliłam się, co do jego zamiarów. Zrobił to. Pomimo moich błagań. Gdy to zrobił, łzy zaczęły wypływać jeszcze bardziej. Jedna spłynęła na mój dekolt. Chłopak ją zauważył.
- Ojej. Dlaczego płaczesz? – przestał na chwilę i spojrzał na mnie.
- Przecież prosiłam...
- Nie płacz. Nic ci się przecież nie dzieje.
- Wiesz, co przed chwilą zrobiłeś?
- Uszczęśliwiłem cię.
- Nie. Uszczęśliwiłeś siebie, gwałcąc mnie.
- Skarbie. Nie zgwałciłem cię. Jeszcze raz. Ty tego chcesz, tylko o tym nie wiesz. – gdy jeszcze to robił, ja przestałam się tym interesować. Po prostu leżałam. W pewnym momencie położył się koło mnie. – Było aż tak strasznie? – leżałam. Nic nie mówiłam. – No powiedz coś!
- Ross... ja... nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłeś.
Szybko zawiązałam gorset i założyłam szorty i wybiegłam z jego domu. Szłam, szłam i szłam, aż doszłam do domu. Zasnęłam w swoim pokoju, a gdy się obudziłam, byłam w ciąży. Była przy mnie Miley.
- Miley, który to miesiąc?
- Dziewiąty. Niedługo masz termin. Zaraz przyjdę. – poszła, a chwilę później do mojego pokoju wszedł Ross. Jego wzrok był... zawiedziony. Patrzał na mnie z obrzydzeniem.
- H...Hej. Jak tam?
- Jak tam?! Człowieku! Ja jestem w ciąży! – złapałam się za brzuch. – Miley! Chodź tu szybko!
- Co się stało?
- Chyba się zaczyna... – jeszcze bardziej bolało.
- Ross, dzwoń po ambulans! Sam rodzi! – chłopak złapał za telefon i zadzwonił. Chwilę później byłam w szpitalu.
- Jeszcze trochę! – mówiła położna. Kilka minut później dziecko było na świecie. Przyniosła mi czyste i ułożone w kocyku.
- To dziewczynka. – na te słowa Ross wszedł do sali, i wylał na mnie szklankę zimnej wody. Natychmiast się obudziłam.
- Matko, Sam. Co ci się stało? – zapytała przerażona Miley, trzymająca w ręce szklankę.
- Miałam koszmar. Oblałaś mnie wodą?
- Nie miałam wyjścia. Nie mogłam cię obudzić. Mogłam cię jeszcze walnąć z liścia. Wybrałam to. No powiedz, co ci się śniło?
- Zamiast zerwać z Rossem, odpuściłam, a potem obudziłam się z... brzuchem. Potem rodziłam, a potem się obudziłam. Na szczęście.
- Spokojnie. To tylko zły sen. Przebierz się i chodź na śniadanie. 
Ubrałam się i przebrałam, a potem zeszłam na śniadanie. Jadłyśmy w ciszy.
- Załatwiłam ci bilet na koncert R5.
- To super! Jak ci się udało?
- Ross ci załatwił. Chciał, żebyśmy poszły razem, ale ja nie mogę.
- Jak ty nie idziesz, to ja też nie.
- O, nie. Ty masz iść. Mną się nie przejmuj.
- Jesteś tego pewna?
- Na 100%.
** dzień koncertu, oczami Ross'a **
Nadszedł dzień koncertu. Umówiłem się z Miley, że zostawię bilet w naszej skrzynce na listy. Gdy wchodziliśmy na scenę, widziałem ją w pierwszym rzędzie. Riker puścił jej oczko. Gdy zeszliśmy ze sceny, Riker wziął Miley i poszliśmy za kulisy. Wszyscy razem gadaliśmy, gdy jakaś dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Myślałem, że to Sam. Odwróciłem się i zobaczyłem jakąś pannę.
- Cześć, jestem Rosaline. – powiedziała nieznajoma. Nagle podbiegł do nas Ryland.
- Chłopaki, ona wygrała w konkursie radiowym. Każdy z osobna spędzi z nią jedno popołudnie.
- A a aaa. Nie pamiętasz? Ja mam dziewczynę. – odezwał się Riker.
- Spokojnie. Nie będę zazdrosna. – rzuciła się Miley.
- Grafik jest taki. Jutro zaczyna Ellington, pojutrze Rocky, za trzy dni kolej Rikera, czwarty dzień dla Rossa, Rydel załatwiłem piąty, a ja w szósty. Teraz musimy jechać. Spotykacie się w kawiarni koło centrum handlowego.
- Ej! Moment! Pierwszego umówiłem się z Sam, i nie mam zamiaru tego odwoływać!
- Okej, to ty masz za trzy dni, a Riker za cztery. 
** Następny dzień **
- To jest jakaś psychofanka! Ale ładna psychofanka. – rzekł Ell.
- Ale czemu?
- No bo ma ładne włosy...
- Nie o to chodzi. Dlaczego jest psychofanką? – zapytała rozbawiona Rydel.
- Zadawała jakieś dziwaczne i zboczone pytania. Rocky, lepiej uważaj.
- Komu lody orzechowe? – zmieniła temat Rydel.
- Ja chcę! – krzyknęli razem Ell i Rocky.
- Mi też daj. – powiedział Riker.
- Ja też chcę. – powiedziałem.
- A co ze mną? – wtrącił Ryland.
- Okej, okej. Proszę. – wszyscy wzięli wybrane salaterki i zasiedliśmy na kanapie. Chwilę później zaczął się nudny film, który skończył się około północy. Wszyscy poszli do swoich pokoi. Następny dzień minął tak samo, jak poprzedni. Rocky wrócił do domu dziwnie zmęczony.
- Matko... ona ma jakieś fisiu fisiu... – powiedział Rocky kręcąc ręką obok głowy, i poszedł do swojego pokoju. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego Rocky się tak zachowywał. Następnego dnia Riker wrócił do domu przybity. Podszedł do mnie, złapał mnie za ramię i powiedział:
- Bracie, powodzenia. Ona jest jakaś chora... – poszedł do swojego pokoju.
"No to mam przechlapane.. " pomyślałem.
Następnego dnia bałem się tej dziewczyny, bo to ja miałem się z nią spotkać. Pojechałem do kawiarni, i od razu dziewczyna rzuciła mi się na szyję. W kawiarni była tylko ona, a za ladą nikogo nie było.
- No cześć. – dziewczyna chyba próbowała mnie uwieźć.
- Yyyy... Czeeeść. – odsunąłem się od niej o krok.
- Chodź. Nie będziemy tu tak stać. – złapała mnie za rękę i poprowadziła do stolika.
- No... to co to za ‘Sam’? – zapytała, pochylając się i opierając łokcie o stół, a na skutek tego było jej mocno widać biust, bo miała bluzkę z duuużym dekoltem. - Yyyy Sam to moja dziewczyna... była dziewczyna... eh. Staram się ją odzyskać.
- Ahaa... Mam małe pytanie...
- Hm?
- Podobam ci się? – zaczęła jeździć swoją nogą po mojej łydce.
- Haha, że co? Ej stop, przestań.
- Ale co ja robię?
- No wiesz. To. – ściągnąłem ręką jej nogę ze swojej.
- Aaa, to. Okej. – przestała, ale zaczęła się dziwnie na mnie patrzyć i przygryzać dolną wargę. Poczułem się nieswojo.
- No i może jakbyś przestała jeszcze tak robić? – dziewczyna westchnęła i oparła się o oparcie krzesła.
- Mógłbyś w końcu odpowiedzieć na pytanie?
- No wiesz. Ładna jesteś, ale... – nie pozwoliła mi dokończyć.
- To super. Będę twoją dziewczyną. Oszczędzę ci trudu.
- Ale sł... – znowu nie dała mi dokończyć, tylko mnie pocałowała. Fe. Za dużo błyszczyka. W końcu udało mi się od niej odkleić i zobaczyłem Sam. Widziałam, jak do jej oczu napływają łzy. J a s n a  c h o l e r a ,  n o .
 Ejejejej. Nie podobasz mi się, okej? Właśnie to była moja dziewczyna. Dzięki ci bardzo. Wiesz co, powiem reszcie zespołu, żeby się z tobą nie spotykali. Jesteś jakaś chora!
- Ale czekaj, Ross! Gdzie idziesz! – nie słuchałem tej wariatki, tylko wyszedłem. Pobiegłem z płaczącą Sam. W końcu ją dogoniłem
- Sam, to nie tak, jak myślisz! – chciałem się tłumaczyć.
- Wiesz co, odpuść sobie. Widzę, że znalazłeś sobie już inną. Ja chciałam ci dać jeszcze jedną szansę... Ale byłam głupia! Jesteś taki sam jak Lucas!
- Sam...
- Zostaw mnie. Na razie. – wróciłem się do kawiarni.
- No, widzę, że zmądrzałeś i do mnie wróciłeś! – powiedziała dziewczyna, żując gumę.
- Wiesz co, dajże nam święty spokój! Właśnie przez ciebie rozpadł się mój związek na dobre! Jesteś jakaś psychicznie chora, koniec nagrody nie musisz już przychodzić. - rzuciłem poirytowany i szybko wyszedłem nie czekając na odpowiedź.
Wszedłem do domu i pobiegłem na górę do pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Chwilę później do pokoju wszedł Riker.
- Co tak huknęło? – zapytał dosiadając się do mnie.
- Znowu wszystko zepsułem.

Heeeej.. No wiem, dałam plamę. Ale jest jeszcze marzec! 
Nie wiem czy ja jeszcze tak pociągnę. Nie potrafię pogodzić bloga ze szkołą. Pomyślałam o Was i stwierdziłam że napiszę ten rozdział.. Jest bardzo długi, ponieważ.. zastanawiam się czy zamknąć bloga, lub ewentualnie go oddać. Jeśli w ogóle napiszę kolejny rozdział to trzeba będzie na niego poczekać, dlatego też ten jest długi. Więc mam nadzieję, że Wam się podoba i zapraszam do komentowania :)

Właśnie, słuchał ktoś może audycji Radioaktywni? Brałam w niej jakiś tam udział, również się udzielałam w dyskusjach itp. :)) Byłam jedyną dziewczyną tej audycji, więc nie trudno się domyśleć że to ja :)) (tak, miałam katar. normalnie nie było tego słychać, kiedy ćwiczyłam, ale mikrofon wyłapie wszystko XDD m a s a k r a) Następna nasza audycja będzie 6 kwietnia o 14.15, zapraszam do lajkowania naszego fanpage'a na fb: kliknij tutaj! 
Jeśli do Was nie dociera sygnał Radia Zachód, spokojnie możecie słuchać audycji w internecie na stronie Radia w zakładce Radioaktywni: kliknij tutaj! po prostu klikacie na wybrany artykuł i macie pliki mp3, tam są nagrane audycje :)) W audycji: kliknij tutaj! zabierałam głos, o tę mi właśnie chodziło :)) Serdecznie zapraszam do słuchania audycji!

To chyba byłoby na tyle.
Dobranoc misie! <3

~FallenAngel