poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 11.

Weszli do apartamentu. Ross, jak to Ross, od razu położył się na kanapie. Po jego minie Sam poznała, że jest przybity. "No tak! Jeszcze mu tak naprawdę nie podziękowałam!" - pomyślała. Poszła do sypialni.
- ROSS! CHODŹ TU SZYBKO! - krzyczała, udając, że coś ją przeraziło. Z tego co słyszała, chłopak zerwał się jak poparzony. Słyszała, jak biegnie. W końcu sypialnia była po drugiej stronie apartamentu. Chłopak wpadł do sypialni.
- Co się stało?! - zapytał przerażony. Jego mina trochę rozbawiła nastolatkę.
- Chodź! Tu! Widzisz?  zapytała, wskazując na zwisającą zasłonę, za którą było kilka czarnych gumek do włosów, które Sam ułożyła w kształt pająka, jakby za nią siedział wielki, włochaty pająk.
- Ale co to jest? - zapytał zmieszany.
- To... - dziewczyna przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Ten łapiąc talię dziewczyny, odwzajemnił pocałunek. Zaczęli się lekko kołysać do piosenki dochodzącej z telewizora, aż doszli do łóżka. Ross położył szatynkę na miękkiej, puchowej kołdrze i zaczął ściągać powoli koszulkę partnerki, gdy ktoś zapukał do drzwi. Blondyn lekko poddenerwowany przewał czynność i podszedł do drzwi. W drzwiach ukazali się fotoreporterzy.
- Ale o co chodzi?! - zapytał oślepiony fleszami aparatów i kamer.
- Kim jest ta nowa dziewczyna? - zapytał jeden reporter.
- Czy to twoja nowa dziewczyna? - zapytał drugi.
- Od kiedy jesteście razem? - kolejne pytanie rzucił trzeci.
- Chwila, chwila. Po pierwsze, kto was tu wpuścił?! Po drugie, na nic nie odpowiem. OCHRONA!!! - na ostatnie zawołanie pojawili się umięśnieni mężczyźni w czarnych mundurach. W jednej chwili uporali się z nieznośnymi reporterami.
- Mam prośbę. Niech panowie nie wpuszczają więcej żadnych reporterów do hotelu. - zaproponował.
- Oczywiście. - rzekł jeden z ochroniarzy. - Dobhanoc, panie Lynch.
Zamknął drzwi, głośno wypuścił powietrze i wrócił do sypialni.
- Kto to był? - zapytała zdezorientowana Sam.
- Reporterzy. Ale, nie przejmujmy się tym. Już tu nie przyjdą. To, na czym skończyliśmy... - powiedział, na co znowu zaczął namiętnie całować Sam. Z powrotem położył ją na łóżku i wrócił do poprzedniej czynności. Nagle zadzwonił telefon blondyna.
- Cholera, no! - zdenerwował się ponownym przerwaniem. W ekranie komórki zobaczył: <<RIKER IS CALLING>>.
** rozmowa telefoniczna **
- Czego chcesz?
- Spokojnie, chciałem powiedzieć, że jestem już w Egipcie.
- Nie mogłeś z tym poczekać? Zawsze ktoś musi mi przerywać! Czy ja chciałem o tym wiedzieć?!
- Przepraszam! Co się tak denerwujesz?
- Coś jeszcze? Nie? To nara.
- Nara.
Wrócił do pokoju. Sam wyglądała przez okno.
- Coś się stało? - zapytał.
- To ci ludzie byli w hotelu? - powiedziała, wskazując na grupkę reporterów z kamerami, mikrofonami i aparatami, wpatrującymi się w okno nastolatków.
- Tak, tylko zastanawiam się, dlaczego stoją na parkingu? Zaraz wracam. - powiedział, po czym poszedł do recepcji.
- Witam, czy coś się stało? - zapytała recepcjonistka.
- Owszem, stało się. Chyba wyraziłem się jasno, że nie życzę sobie, żeby jacyś ludzie bezczelnie gapili mi się w okno?! Ja też potrzebuję trochę prywatności! - powiedział, wciąż zachowując spokój.
- Oczywiście, zahaz się tym zajmę. OCHHONA!!! - zawołała w stronę dwóch mężczyzn. - Ten pan chyba was phosił, żebyście wyphowadzili tych ludzi POZA TEHEN HOTELU? A nie tylko na pahking! Tak więc phoszę, abyście się tym zajęli!
- Oczywiście, bahdzo przephaszamy za naszą nieuwagę. - powiedział jeden, po czym wyszli z hotelu i zaczęli wyprowadzać fotoreporterów poza bramę hotelu.
- Jeszcze haz przephaszam za ten incydent. Obiecuję, że już się nigdy takie coś nie stanie. - obiecała kobieta.
- Dziękuję, do widzenia.
Poszedł do pokoju kompletnie zrezygnowany tym, że razem już nikt im nie przerwie. Na dworze było już ciemno. Wszedł do apartamentu i poszedł do kuchni. Gdy wychodził z kuchni jednocześnie popijając kilka łyków Sprite’a potknął się o próg dzielący salon od kuchni, jednocześnie wylewając na siebie cały napój. Sam widząc to wybuchła śmiechem.
- No, słucham. Co cię tak bawi? - powiedział.
- No bo wiesz, tak to trochę dziwacznie wygląda, bo spodnie też masz mokre. - oznajmiła, na co spojrzał na cały mokry krok spodni. Wyglądało to, jakby się zmoczył.
- No bardzo śmieszne. - powiedział uśmiechając się do dziewczyny.
- Tak, to jest śmieszne. Bardzo. - mówiła, cały czas się śmiejąc. - No powiedz, że nie.
- No, może trochę... - razem wybuchnęli śmiechem.
- To wiesz co, daj mi te spodnie i koszulkę, to ci je od razu wypiorę.
Gdy ściągnął mokre ciuchy, zostawiając na sobie tylko różowe bokserki poszedł do salonu poszukać jakiegoś programu w ich języku. Na próżno. Prawie w ogóle się nie napił, gdyż nadal był spragniony. Z powrotem poszedł do kuchni i nalał kolejną szklankę tego samego napoju. Tym razem napój wypił w kuchni, unikając kolejnej potyczki. Odstawił szklankę do zlewu i poszedł z powrotem do pokoju dziennego i usiadł na miękkiej kanapie. Chwilę później dosiadła się do niego Sam.
- Gotowe. Do jutra ci wyschnie. To co teraz robimy?
- Emm, no bo wiesz. Nie skończyliśmy jeszcze tego, kiedy ci cholerni reporterzy nas znaleźli. - powiedział, robiąc brewki, na co Sam zbliżyła się do blondyna i zaczęła namiętnie całować. Podniósł ją i na rękach zaniósł ją do sypialni. Dłuższą chwilę się całowali. Zaraz potem zdjął z szatynki koszulkę. Długi czas mocował się z zapinką od stanika. Przeszły przez nią dreszcze, pomimo iż chłopak miał ciepłe ciało w dotyku.
- Amm, wiesz co, jednak nie jestem jeszcze gotowa. Za bardzo kojarzy mi się to z Lucasem. - mówiła zapinając zamek od stanika. - Wybacz.
- Spokojnie, nie przepraszaj. Rozumiem. Nie musimy się z tym spieszyć, nic na siłę.
Nastolatka miała wyrzuty sumienia, bo w sumie to ona zaczęła. Poszli z powrotem do salonu, Sam przygotowała popcorn i zaczęli oglądać nudny film.
- Wiesz co, w tym filmie to już nic się nie rozkręci. Ciekawiej nie będzie, to może pójdziemy się przejść? - zapytał, spoglądając na brązowooką bez najmniejszej urazy za jej odmowę, która miała miejsce w sypialni.
- Jasne.
Wyszli z hotelu i ruszyli w kierunku pobliskiego parku. Szli wolno, trzymając się za rękę i nasłuchując świerszczy. Niebo było ciemniejsze, niż wtedy, gdy wyszli z hotelu.
- O, matko. Chyba zgubiłam komórkę. - powiedziała przerażona, grzebiąc w kieszeniach szortów przyozdobionych wzorem flagi USA.
- Spokojnie, został w hotelu. Czasem warto się odizolować od komórki, swój też zostawiłem. - powiedział, na co jej ulżyło.
- Emmm, to która godzina? - zapytała.
- Za piętnaście piąta nad ranem. - odpowiedział patrząc na zegarek na swojej ręce.
Jakimś cudem, nie wracając się tą samą drogą, co szli znaleźli się pod hotelem. Weszli do windy, a potem do apartamentu. Byli oboje wykończeni, więc poszli spać. Następne dwa dni (8,9 lipca 2013) minęły podobnie. Śniadanie, jakieś zajęcie do zabicia czasu, obiad, wypad na miasto, kolacja, sen. Ostatniego dnia para wstała dość wcześnie, by mieć czas na spokojne spakowanie się, zjedzenie śniadania, ogarnięcie w pokoju, żeby apartament wyglądał w miarę przyzwoicie. Razem wyszli z pokoju i ruszyli do windy. Ta zjechała w miarę szybko. Sam poszła do samochodu, a Ross poszedł do recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę panu pomóc? Czy znów jest jakiś problem? - zapytała recepcjonistka.
- Nie, dzisiaj wyjeżdżam i chciałbym zdać pokój.
- Dobrze... któhy to był numeh pokoju?
- Umm... 432.
- Już liczę... Hezehwacja na cztehy dni plus miejsce pahkingowe, pełne wyżywienie, to będzie hazem przeliczając na dolahy... 3.960 dolahów poproszę. - chłopak podał kobiecie kartę kredytową, wbił kod do czytnika kart, po czym odzyskał swoją kartę i poszedł do samochodu, po czym zaczęli oddalać się od hotelu. Dojechali na paryskie lotnisko, oddali i zapłacili tym razem wspólnie za wypożyczony samochód, który nie kosztował tak dużo, bo tylko 300 dolarów, więc oboje zapłacili po 150 dolarów. Ross oczywiście nie zgodził się, by dziewczyna zapłaciła po połowie za wypożyczenie, lecz nastolatka przypomniała mu, że nie chce, by tylko on cały czas płacił, nie miał wyboru, musiał się zgodzić. Wszystko poszło w porządku. Wsiedli na pokład samolotu, usiedli w wyznaczonych miejscach w środku. Sam wygrzebała z torebki MP3-kę i dała blondynowi jedną słuchawkę, a drugą sama włożyła do ucha. Przez jakieś 15 minut cieszyli się tym, iż mogli odprężyć się wsłuchując się w słowa piosenki Miley Cyrus "We Can't Stop". Akurat, gdy skończyła się ów piosenka, odtwarzacz rozładował się i resztę czasu musieli radzić sobie sami.
- To może pogadamy? - zaczął rozmowę Ross.
- Jasne. Emm... Umm... Ale o czym?
- To może... jak ci się podobało?
- Było super, tylko przepraszam cię za wtedy co cię zawołałam... - nie dokończyła.
- Jeszcze raz mówię, nie przepraszaj. Jak jeszcze raz powiesz "przepraszam" to się na prawdę obrażę.
- Do dobra prze... - chłopak spojrzał na nastolatkę podejrzliwym wzrokiem. - ...cież nic nie mówię, nie obrażaj się na mnie... - próbowała wybrnąć z sytuacji. - A tobie jak było?
- Fajnie było oderwać się trochę od ciągłego troszczenia się o mnie przez Rydel... Cały czas się pytała gdzie i po co idę, fajnie tak odpocząć od pracy...
- Ciekawa jestem, co teraz robią Riker i Miley. - chłopak spojrzał na Sam tym samym spojrzeniem, co przed chwilą. - O, nie. Na pewno nie, nigdy. - oboje zaśmiali się pod nosem, a potem zapadła długa cisza. Reszta podróży mijała spokojnie, poza tym, że jakiś chłopiec siedzący za Ross'em cały czas kopał jego fotel. Blondyn w końcu nie wytrzymał.
- Mógłbyś przestać?! - skierował się do kopiącego chłopca.
- Masz jakiś problem? - odezwał się jego starszy brat. Po wyglądzie było widać, że był w wieku Ross'a.
- O, matko... Ty jesteś Ross Lynch! - krzyknęła siostra chłopaków siedząca przy oknie.
- Melody, nie wtrącaj się i siedź cicho! - krzyknął rówieśnik Ross'a.
- Sam siedź cicho! Uwielbiam muzykę twojego zespołu.
- Dzięki, jesteś bardzo miła. Słuchaj, mogłabyś powiedzieć coś swojemu młodszemu bratu, cały czas kopie w mój fotel, a chciałbym mieć prosty kręgosłup. Bo wiesz, to trochę boli.
- Jasne, Jackson do cholery! Przestań kopać, albo zaraz ja zacznę CIEBIE kopać! - chłopiec nie reagował. - Patrz, co ja mam!
- PSP! Daj! - zawołał.
- Przesiadaj się. Siądź przy oknie, to ci dam.
- No dobra. - chłopiec przesiadł się i od razu zajął się grą.
- Emm... Ross, mogę cię o coś prosić? - zapytała Melody.
- Jasne, o co chodzi?
- Mogłabym prosić cię o autograf? - podała siedemnastolatkowi  notes i długopis.
- Jasne. - wziął ów przedmioty i złożył na kartce papieru swój podpis. - Proszę bardzo.
- Jej, dziękuję ci bardzo...
Dalszą część lotu para odbyła w ciszy. Ross kątem oka widział, iż Melody patrzała na chłopaka z podziwem.

No heeeej :* jak pewnie wiecie, dzisiaj miałam dodać rozdział, według nowej rozpiski. Mnie osobiście nie bardzo się podoba, ale opinia należy do Was. Tak więc komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie, to mnie naprawdę motywuje do dalszego pisania :D
A tu piosenka, którą słuchali Ross i Sam w samolocie :D kocham ją, tylko za pierwszym razem trochę się przeraziłam na widok teledysku, nadal pamiętam tą Miley grającą Hannah Montanę hahah :D Ale no cóż zrobić, jest już dorosła :D

~Pattie

7 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podobalo :)
    mmm rozowe slipki Ross'a :D
    Ciekawa jestem czy nastepnym razem juz pojdą na calosc :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah oj nie wiem nie wiem, będziesz musiała troszeczkę poczekać kochana ;)
      P.S. Na prawdę też nosi różowe bokserki mrrrrr... :P

      Usuń
    2. taaak wiem widzialam zdjęcia :)
      mrrrr :P

      Usuń
  2. Super =] Jak zwykle... Ciekawa jestem jak to się wszystko dalej potoczy =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde kończą mi się powoli komplementy ;) Rozdział rewelacyjny . Najlepsze że twój blog NIE staje się monotonny tylko każdy rozdział wciąga jeszcze bardziej oby tak dalej i czekam na next. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Superowy rozdzialik, taa ci reporterzy :P i fanki ;)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny blog~ :) Czekam na next.
    Zapraszam na bloga http://readysetrock-r5-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Taka zasada: Czytasz- komentujesz! Dziękuję ;*