- Sam, no obudź się, Sam! SAM!!! - krzyczała Lily, szturchając mnie za ramię.
- No co się stało!? – spytałam. – Dom się pali?
- Nie! A niby dlacego miał by się palić?!
- Ahhh... Tylko żartowałam. To co się stało?
- Ciocia Miley psysła! – krzyknęła uradowana moja młodsza siostra ksztusząc się śliną.
- No to powiedz jej że zaraz przyjdę.
- No dooobze. - na jej słowa leniwie wstałam z łóżka i poszłam do garderoby po ubrania; jak zawsze nie wiedziałam w co się ubrać. Jak zwykle trwało to jakieś 5 minut, po czym zabierałam wybrane ciuchy i szłam do łazienki.
- Achhh, w końcu pierwszy dzień wakacji! – powiedziałam w myślach sama do siebie. Położyłam ubrania na małej półce, po czym wzięłam 5-minutową kąpiel i umyłam twarz oraz zęby. Po kąpieli ubrałam mój ulubiony szlafrok i stanełam przed lustrem w celu nałożenia makijażu. Nałożyłam na twarz cieńką warstwę pudru i musnęłam rzęsy kilka razy maskarą. Po zrobieniu make-upu ubrałam się w moje ulubione jasne rurki, żółtą koszulkę i cienki beżowy sweterek zaciągając rękawy za łokcie i fioletowe conversy. Włosy zaczesałam na boki robiąc przedziałek po lewej stronie głowy. Po wyjściu z łazienki włożyłam do torebki wszystko co potrzebne by wziąć do centrum handlowego: telefon, portfel, błyszczyk, notes i długopis. Gotowa zeszłam na dół do kuchni, by zjeść naleśniki z moją siostrą i przyjaciółką. Ja i Miley, moja best friend forever, zjadłyśmy po 2 i to nam w zupełności wystarczyło, w przeciwieństwie do mojej siostry Lily, która pałaszowała już 5 naleśnik z nutellą.
- Nie pękniesz Lily od tych naleśników? – zapytałam przez śmiech patrząc na całą twarz siostry umazaną czekoladą.
- Na pefno nie... Kces tlochę? – zapytała biorąc w rękę kawałek naleśnika.
- Nie dziękuję, najadłam się Lily.
- Lily skarbie, będziesz jeszcze jadła? – zapytała moja mama.
- No jasne! – odpowiedziała z buzią całą pełną naleśnika.
- Głupie pytanie. - dopowiedziałam do wypowiedzi siostry, a moja mama i Miley wybuchły śmiechem.
- Ale to będzie ostatni. Dobrze?
- No dooooobze.
- Mamo my już wychodzimy.
- Sprawdź czy masz telefon, klucze i pieniądze.
- Telefon - jest, pieniądze - są... Chwila! A po co mi klucze?!
- A klucze są ci po to, bo z ojcem wyjeżdżamy w delegację. Zapomniałaś, prawda? – zapytała.
- Ups... No nieważne. A co z Lily, zabieracie ją?
- Nie, zostaje pod twoją opieką na całe wakacje. Mam nadzieję, że jesteś na tyle odpowiedzialna, alby się nią opiekować? – zapytała mama.
- Tak zajmę się nią. A kiedy wyjeżdżacie?
- Dzisiaj wieczorem. Masz być w domu o 18.30. Zrozumiano?
- Tak mamo. To po co mi klucze jak będziecie w domu?
- Musimy jeszcze pojechać do cioci Penny, powiedzieć jej, że wyjeżdżamy i żeby w razie jakbyś dzwoniła to niech przyjdzie. Więc jak by się coś stało, to dzwoń do cioci. Dobrze?
- Dobrze. – odpowiedziałam wkładając brzęczący pęk kluczy do torebki. – 18.30?
- Tak. Tylko się nie spóźnij. – nakazała mama.
- Tak, wiem. To paaa! – zawołałam kirując się do drzwi.
- Pa! – odkrzyknęła rodzicielka.
- Sam! Kup mi moje ulubione zelki! – wołała Lily.
- A skąd ja mam wiedzieć, jakie to są twoje ulubione żelki? – zawołałam stojąc w drzwiach.
- No te kololowe misie. Jus wies któle?
- Tak, teraz już wiem. Kupię ci je. To Paaaaaa!
- Do widzenia pani Reed! Cześć Lily! - pożegnała się Miley, jak zawsze grzeczna i kulturalna.
- Cześć Miley! – krzyknęły obie na raz. Gdy już dochodziłyśmy do największego centrum handlowego w Miami, Miley odezwała się pierwsza.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakaś taka zgaszona.
- Tak. Po prostu myślałam co by kupić. – odpowiedziałam.
- No to co wymyśliłaś?
- Może jakieś szpilki, legginsy, i fajną bluzkę... Aha... No i jeszcze żelki! – na te słowa obie wybuchnełyśmy śmiechem. – A ty co sobie kupisz? – zapytałam.
- A ja kupię sobie co mi się spodoba. Wiesz jaka jestem. Nigdy nie wiem co kupić. – odpowiedziała. Gdy wchodziłyśmy do centrum, postanowiłyśmy kupić na początku żelki dla Lily. Gdy wychodziłyśmy na pasaż centrum, wpadł na nas jakiś chłopak zapatrzony w ekran komórki.
- Może byś uważała jak chodzisz?! – odpowiedział wielce oburzony nie spuszczając wzroku z ekranu komórki.
- Bardzo cię przepraszam, ale to ty na mnie wpadłeś. Po za tym też ubrudziłeś mi koszulkę colą! – odpowiedziałam, na co chłopak podniósł głowę z nad komórki, spojrzał na moją koszulkę, która była cała mokra od klejącego napoju.
- O matko, bardzo cię przeprzaszam. – popatrzał mi prosto w oczy. Spojrzał na Miley, jakby ją znał. Ta tylko pomachała sobie ręką przed gardłem, a kiedy spojrzałam na nią, od razu przestała. Odpuściłam.